W Japonii spędziliśmy pięć tygodni, odwiedzając przy okazji trzy (Kiusiu, Honsiu i Sikoku) z czterech głównych wysp archipelagu oraz kilka pomniejszych. Nie nudziliśmy się ani przez chwilę i jesteśmy pewni, że jeszcze kiedyś będziemy chcieli tam wrócić. Poniżej prezentujemy krótkie zestawienie miejsc, które udało nam się odwiedzić.
Hiroshima
Dla Japończyków symbol narodowego męczeństwa, dla nas miejsce refleksji nad kruchością życia i brutalnością świata (a raczej rządzących nim ludzi). W Muzeum Pokoju nie szukaliśmy jednak winnego. Oddaliśmy hołd ofiarom.

Czerwone cyferki prezentują ile dni minęło od zrzucenia pierwszej bomby atomowej (u góry) oraz ilość dni, które minęły od ostatniego testu nuklearnego (na dole).
Okunoshima
Wyspa królików, które nie do końca wiadomo skąd się tam wzięły. Jest kilka hipotez, biorąc jednak pod uwagę fakt, że w latach 20. i 30. XX wieku na wyspie testowano broń chemiczną, najbardziej prawdopodobna jest opcja, że Japończycy zacierając ślady przeoczyli kilku testerów. Z biegiem lat urocze zwierzaki opanowały wyspę. Obecnie ich ulubionym zajęciem jest polowanie na turystów z marchewkami, wygrzewanie na słońcu oraz pozowanie do zdjęć.

Opuszczone i zrujnowane budynki, należące w przeszłości do fabryki broni chemicznej, dzisiaj stanowią dodatkową atrakcję.
Setouchi Shimanami Kaido
Najbardziej znana w Japonii trasa rowerowa, biegnąca z Onomichi (Honsiu) do Imabari (Sikoku). 70 kilometrów, 7 wiszących mostów, 6 malowniczych wysepek i całe mnóstwo mandarynek do wyzbierania z drogi

Podczas jazdy kolekcjonowaliśmy bezpańskie mandarynki leżące przy drodze, aż dojechaliśmy do miejsca…

…w którym jeden z hojnych gospodarzy zostawił miłą niespodziankę: karton pełen słodziutkich owoców :)
Oshogatsu
Wyjątkowo nie miejsce, a wydarzenie: obchody Nowego Roku. Dla Japończyków to czas spędzany w rodzinnym gronie. Ostatnie dni starego roku to czas przygotowań. Lepienie mochi (tradycyjne kluski), sprzątanie i dekorowanie domostwa bambusowymi stroikami. To również ostatnia chwila na pozamykanie różnych spraw i wejście w Nowy Rok z czystym kontem.
Nowy Rok Japończycy witają w domach lub świątyniach, składając sobie wzajemnie życzenia oraz modląc o szczęście, pomyślność i oczywiście pieniądze. Nam udało się przez przypadek załapać na prawdziwą imprezę sylwestrową z szampanem i tańcami, jednak zgodnie z tradycja odwiedziliśmy także świątynię, a Piotrek nawet pokusił się o noworoczną wróżbę.

Jedna z pań sprzedających wróżby, poproszona o przetłumaczenie, streściła to tak: „rok będzie taki sobie i będziesz dużo podróżował” ;)
Kyoto
Ze względu na obchody Nowego Roku miasto zalały tłumy ludzi. Kilometrowa kolejka do Świątyni Fushimi Inari, bardzo szybko zniechęciła nas do spaceru wśród tysiąca bram torii. Mimo wielkich chęci zobaczenia gejszy, również ten plan miał marne szanse na powodzenie. Postanowiliśmy spróbować szczęścia z lasem bambusowym Sagano. Dzięki temu, że nocowaliśmy w pobliskim parku, udało nam się wejść do niego przed całym tłumem. Gorzej było z wyjściem.
Nara
Dawna stolica Japonii, obfitująca w liczne zabytki i świątynie, nas przyciągnęła ze względu na inną atrakcję – oswojone daniele, hasające po parku. Ze względu na czas urlopowy związany z obchodami Nowego Roku obawialiśmy się, że nie będzie szans, żeby trochę nacieszyć się zwierzakami. Nic podobnego, sympatyczne zwierzaki były wszędzie. Wystarczyło, być w posiadaniu magicznych ciastków, by zaskarbić sobie wielu przyjaciół. Tak zwana przyjaźń do ostatniego okruszka.
Dopełnieniem naszej wizyty były małe warsztaty kaligrafii oraz orgiami prowadzone bezpłatnie w Centrum Informacji Turystycznej.
Fuji-san
Najwyższa góra Japonii, czynny stratowulkan, a do tego cud natury, święte miejsce i źródło artystycznej inspiracji. Na Fudżi wspiąć się niestety nie było nam dane. Nieodpowiednia pora roku i tego typu sprawy. Nadrobiliśmy jednak trochę trasy, żeby móc ją sobie przynajmniej z każdej strony dobrze pooglądać. Napatrzyć się nie mogliśmy.

Onsen.
Japończycy kochają wodę, a kąpiel traktują niczym rytuał. Nic więc dziwnego, że w Krainie Kwitnącej Wiśni znajdziemy ponad 2500 „gorących źródeł”. Wiele z nich funkcjonuje w postaci kompleksu basenów, ale można również znaleźć mniej komercyjne odpowiedniki. Nam się udało! Zero opłat, jeden basen, my dwoje i wschód słońca z widokiem na morze. Coś pięknego.
Tokyo
Stolica na deser. Zatłoczona Shibuya, kolorowe Harajuku, rozśpiewane Yoyogi. Prawdziwy gigant. Jedziemy na małą przejażdżkę – 40 km na liczniku, szukamy kartonów do zapakowania rowerów – ponad 80 km.
Rozbijaliśmy już wcześniej namiot w mieście, ale nigdy w stolicy. W tym wypadku nie byliśmy sami. W jednym z parków natrafiliśmy na małe pole namiotowe. Tak myśleliśmy dopóki rano nie okazało się, że to osiedle bezdomnych. Żadne zaśmiecone barakowisko. Czyściutko, pranie na sznureczkach i te sprawy. Przyszło nam do głowy, że może część z tych ludzi mieszka tak, bardziej z wyboru czy buntu przeciwko systemowi, niż z przymusu.
Szczerze mówiąc, jak na pięć tygodni nie było tego zbyt wiele. Uzupełnieniem tej listy jest szereg innych, czasem może dziwnych czynników, które przyczyniły się do tego, że wspomnienia z Japonii przywołują na twarzy uśmiech, a spędzony tam czas, kojarzy z beztroską. No, ale o tym w następnym odcinku.